niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 5

   Z bólu pękała mi głowa, a powieki wydawały się być kilkutonowymi klapkami.
   Z całych sił otworzyłem oczy. Ujrzałem jedynie ciemność i głuchą ciszę. Spojrzałem na swoje dziwnie zdrętwiałe dłonie. Nadgarstki i kostki u nóg miałem przywiązane metalowymi łańcuchami do ściany. W ustach miałem kawałek jakiejś szmaty, służącej jako knebel. Sam siedziałem na brudnej podłodze. Wokół roztaczał się jedynie smród stęchlizny i starego, zbutwiałego drewna.
   Pamiętam jedynie ten przerażający krzyk kobiety i głos mężczyzny. Straciłem całkowitą orientację, gdzie jestem i co się stało. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Wpadające światło oślepiło mnie, prze co jeszcze bardziej skuliłem się na zimnej, betonowej posadzce. W moją stronę powoli szedł dobrze zbudowany mężczyzna. Ciągnął za sobą długi łańcuch, który wydawał przerażający dźwięk rodem z horrorów. Wydał z siebie donośny gardłowy dźwięk, po czym zaczął mówić.
- Dawno, dawno temu, gdy świat dopiero powstawał rodzili się ludzie. Byli oni istotami pięknymi, rozumnymi i stworzonymi na podobieństwo Boga. Działo się jednak źle, gdyż nie rozpoznawali oni co jest dobre, a co złe. Wtedy Bóg zesłał na ziemię anioły. Istoty dobre i delikatne, choć bezcielesne. Nauczyły one ludzi dobra, a także ukazały jak żyć. - Mężczyzna chodząc od ściany do ściany powoli oplątywał na dłoni gruby łańcuch. - Człowiek stopniowo się rozwijał, uczył jak przeżyć i z każdym wiekiem stawał się coraz bardziej idealny. Pewnego jednak razu jeden z Pektorów, aniołów o czystej krwi zbuntował się. Swojemu podopiecznemu pokazywał, jaką przyjemność sprawia lenistwo, grzech i zło. Człowiek zauważył inne korzyści. I wtedy ziemię ogarnęły złe czasy. Ludzie wzajemnie się mordowali, dzieci uciekały z domu, a kobiety wykorzystywano w brutalny sposób. Bóg jednak razem z najwyższą radą, w swojej dobroci zesłał na ziemię archanioła. Był to młody mężczyzna o skórze jaśniejącej blaskiem. Miał on potężną moc. W czasie jednej nocy, zwanej Nocą Odkupienia zaprowadził porządek na całym świecie. I od tamtej pory dobro królowało, aż po dzisiejszy dzień.
   Nieznajomy przez chwilę zamilkł w zamyśleniu, po czym w skupieniu spojrzał na mnie, by już po chwili wybuchnąć głośnym, histerycznym śmiechem. Powolnym krokiem skierował się w moją stronę, nie odrywając ode mnie wzorku, po czym kucnął na przeciwko mnie i mówił dalej. 
- Widzisz jednak, nie mogło być tak idealnie. Wydawałoby się, że pod czujnym okiem archanioła będzie panowało dobro. Jednak życie nie jest takie cukierkowe. No bo co to była by za egzystencja istnienia bez zła. Archanioł, zwany inaczej Blasem upadł. Niezauważalnie najwyższa rada nigdy więcej nie powołała żadnego strażnika. Każdy jednak człowiek otrzymał swojego opiekuna, którego ludzie powszechnie nazywają Aniołem Stróżem.  
   Mężczyzna zbliżył się jeszcze bardziej i wzmocnił kajdany dodatkowym łańcuchem, tam bym niby przypadkiem nie rozerwał już tego. 
- Wyobraź sobie, że nagle ktoś puszcza plotkę o proroctwie, którego częścią jest ponowny powrót archanioła. Jednak w tym wypadku jest coś innego. Moc tego anioła będzie coraz silniejsza, a w jego skrzydłach będzie skumulowana większa część mocy. Ten kto zdobędzie je i będzie w ich posiadaniu stanie się najpotężniejszą istotą. I co w tym wypadku zrobię ja? Zdobędę je. A co zrobisz ty? - Zbliżył do mnie swoją twarz, tak że prawie stykaliśmy się nosami. - Pomożesz mi w tym. I tak się składa, że będziesz bardzo pomocny. Nie możesz jednak mi uciec. Po to są te łańcuchy, kajdany. - Wskazywał kolejno przedmioty skinieniem głowy. - Na razie jesteś słaby, jeszcze nierozwinięty, jak małe pisklątko. Lepszej okazji nie mogłem znaleźć do schwytania cię. Jeszcze nie dostrzegasz swojej roli i miejmy nadzieje, że prędko jeszcze tego nie zrobisz. - A na razie dostaniesz jeszcze to, bym nie bał się, że mi zwiejesz. 
   Wyjął mi z ust knebel, po czym wepchnął do ust jakiś proszek. Starałem się go wypluć, lecz oberwałem kopniaka w brzuch. Po paru minutach proszek zaczął działać, a ja zrobiłem się senny. Dopiero wtedy ujrzałem wychodzącego mężczyznę. I po raz pierwszy od kilkunastu dni znów ujrzałem kobietę.

* * *
I co myślicie o tym rozdziale? Przepraszam, że jest taki krótki, ale nie mam teraz prawie wcale czasu, ze względu na poprawki i wybór średniej szkoły. Dziękuję za przyjęcie The Unforgiven i Forever oraz dwa komentarze pod ostatnim wpisem. Nawet nie wiecie, że się cieszę, że czytacie :)
Zachęcam również innych, jeśli są, do komentowania. Rozdział oczywiście za dwa tygodnie. Jeszcze raz dziękuję wam, że jesteście ;**

Cieplutko pozdrawiam
Rita

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 4

   Dni mijały szybko.
   I nadzwyczaj spokojnie.
   Chodziłem do szkoły, w której życie jak gdyby nigdy nic szło własnym, normalnym rytmem. Codzienne kpiny Kurta powoli ustępowały. Szkoła wymagała ode mnie coraz mniej, a  po dziwnym wydarzeniu nie było śladu. Nie poruszałem się już z prędkością błyskawicy, a ból już nigdy więcej mi nie dokuczał. Ojciec jak zawsze był zapracowany i ostatnio nie wracał nawet na noc do domu. Święta spędziliśmy przy dwóch pudełkach pizzy i czterech litrach coli. Przez parę dni udawaliśmy szczęśliwą rodzinkę, grając wspólnie w gry na X-Boksie. Wszystko toczyło się normalnie.
   Ale jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
   Codziennie analizowałem te same zdjęcia schowane za mapą świata. Co wieczór przeglądałem strony internetowe, kolorowe czasopisma, jednak nadal byłem w jednym, martwym punkcie. Kim był Logan Henderson i jaki ma on związek z kobietą ze snów? Z dnia na dzień tamto wydarzenie z muzeum, czy ze szkoły wydawało mi się tylko jakimś głupim, fantastycznym snem, bądź filmem since-fiction, który widziałem w telewizji, a nie w prawdziwym życiu.
   Przerywam od niechcenia rozmyślanie i podnoszę wzrok. Przed sobą widzę profesor Dick. Owdowiała nauczycielka z siwymi włosami i twarzą pokrytą zmarszczkami, zerka pytająco na klasę.
   Nie otrzymuje odpowiedzi.
   Wśród uczniów panuje powszechna nuda, rozprzestrzeniająca się w błyskawicznym tempie. Jedni ziewają od niechcenia słuchając wykładów. Drudzy wspierając się na ręce, bazgrzą po marginesie zeszytu, który nadal z niewyjaśnionych okoliczności jest pusty. Ja natomiast automatycznie zapełniam już drugi zeszyt. I chociaż czasami wychodząc z klasy, nie mam pojęcia o czym była lekcja, kilkanaście zapisanych kartek odpowie mi na wszystkie pytania.
   Nadal brak odpowiedzi.
   Głucha cisza powoli staje się nie do zniesienia. W myślach błagam, by ktokolwiek coś powiedział. Rozprostowuję kark, który przez moment jakby zdrętwiał. Moje palce lądują na ławce wystukując pojedynczy rytm: pyk, pyk, pyk, pyk.
   Nauczycielka zaczęła kontynuować wykład. Wypuszczam z ulgą powietrze. Nie znoszę przeraźliwej ciszy i oczekiwania na odpowiedź. Moje serce w takich momentach nabiera tempa, a oddech staje się płytszy. Dlaczego? Nie wiem. Zawsze tak miałem.
   Lekcja wkrótce się kończy, a uczniowie wprost wylewają się z klas, by jak najszybciej opuścić duszne pomieszczenia. Podążam korytarzem popychany przez napierający na mnie tłum. W tym momencie jest jeszcze gorzej, niż w dusznej klasie. Tracę oddech i zaczyna mi się kręcić w głowie. Próbuję przepchać się w stronę ściany, jednak siła i szybkość poruszających się uczniów mi to uniemożliwia. Nie ukrywam. Wpadam w panikę.
   W jednej chwili robi mi się ciemno przed oczami.
   Teraz naprawdę nie mam już możliwości złapania oddechu, chociaż wszyscy w około, jakby zachowują się normalnie.
   Nagle rozlega się głośny pisk. Uczniowie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zatrzymują się w miejscu. Nie zastanawiając się dłużej, puszczam się biegiem w stronę najbliższej łazienki. Dobiegam do okna i otwieram je jak najszerzej. Mroźne powietrze uderza mnie w twarz. Łapię oddech i w tym samym momencie uginają się pode mną nogi. Łapiąc się parapetu, próbuję się podciągnąć za wszelką cenę. Na daremno. Straciłem czucie poniżej pasa. Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk kobiety i głos mówiący: "Już mi nie uciekniesz aniele, już nigdy". Chwilę potem straciłem przytomność(...).

                                                            *       *       *

Wracam do was po tak dłuuugiej przerwie z kontynuacją bloga. Niestety, będzie on prowadzony tylko do września.  Nauka, jednak wygrywa nad blogiem.W planach mam rozdziały co dwa tygodnie, tak jak to było kiedyś. Ale opowiadajcie co u was? Jest ktoś tutaj jeszcze? Kurczę, nawet nie wiedziałam, że aż tak bardzo się stęskniłam za pisaniem i za wami :) Czekam na wasz odzew :*

Cieplutko pozdrawiam 
Rita