niedziela, 25 maja 2014

Epilog

   
  Szedł powoli korytarzem. Przed chwilą dostał informację, że ma pojawić się na oddziale położniczym. Zobaczę swojego syna - pomyślał. Od czasu transplantacji, nie widział nikogo ze swojej najbliższej rodziny. Wiedział, że jeszcze nie wynagrodził Gabrielli tego, ile przeżyła w czasie ciąży. Nigdy nie dotykałem jej brzucha, nie mówiłem do niego. Nie byłem z nią w sklepie, by kupić łóżeczko i wózek. Tyle czasu minęło. - rozmyślał. Właśnie wszedł na odział. Prowadzony przez położną skierował się do sali, gdzie leżały noworodki. Powolnym wzrokiem zbliżył się do swojego syna.
 - Mój kochany synek. - Pochylił się nad łóżeczkiem. Położna pomogła mu unieść tak delikatnego człowieka. Spojrzał w jego zielone oczy. - Przypominasz mi tak swoją mamę. A wiesz, że się jej oświadczę? Ubierzemy cię w taki malutki biały garniturek. Ok? To będzie cudowny dzień dla twojej mamy. Obiecuję ci to. - James pocałował chłopca w czoło.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to pan jest James Maslow? - Do sali wszedł młody lekarz. I z zaciekawieniem wpatrywał się raz w mężczyznę, a raz w niemowlę.
- Tak. W czym mogę pomóc? - Maslow odłożył chłopca do łóżeczka, po czym skierował się by podać rękę lekarzowi.
- Ja byłem ginekologiem panny Rose. Nazywam się Antonio Klark.
- James Maslow. Ale jak to pan "był"? - Zaskoczony mężczyzna wpatrywał się w lekarza.
- Pani Gabriella wypisała się ze szpitala już dwa dni po porodzie. Nie mogła jeszcze zabrać dziecka. Obiecała, że po nie wróci, ale do tej pory się nie zjawiła. Zostawiła tylko komórkę. Proszę niech pan ja weźmie i odda właścicielce. A tak po za tym może pan odebrać syna już dzisiaj. Jest zdrowy i nic nie zagraża jego życiu. - Mężczyzna uśmiechnął się i wyszedł z sali zostawiając zbitego z tropu Jamesa, który wyszedł za drzwi, by przejrzeć telefon w poszukiwaniu wskazówek, niespodziewanego zniknięcia dziewczyny. Wszedł w notatki i przejrzał większość z nich, gdy w końcu dotarł do czegoś, czego nie mógł opisać.

"James, jeśli to czytasz to pewnie jestem już w domu.
Moim prawdziwym domu.
To wszystko mnie przerosło. Ciąża, samotność, brak wsparcia.
To, że Logan okazał się moją rodziną. Tak, to prawda.
I dziecko. Kocham naszego syna i ciebie też, ale to za dużo.
Nie przyjeżdżaj do mnie. Nie chcę tego. Jedyne czego pragnę to zapomnieć 
ostatnie osiem lat życia, gdy cię spotkałam i zrujnowałam ci życie. 
Wpadłam do niego bez zaproszenia, zmieniając jego bieg.
To przeze mnie musiałeś tyle cierpieć i nie chcę byś dalej to robił.
Proszę zrozum mnie.
Zostawiam ci Anioła Stróża, by cię chronił i czasem przypomniał
o dziewczynie, którą CHYBA kochałeś.
Opiekuj się naszym synem.
Przepraszam za wszystko.
Twoja na zawsze.
Gab"
 
   Młody ojciec nie wiedział, jak ma to rozumieć. Przecież nic nie wskazywało na to, by jego ukochana chciała odejść. Była taka szczęśliwa i podekscytowana narodzinami dziecka i znalezieniem dla mnie dawcy. Przynajmniej tak wynikało ze słów Stelli, która była przy niej. - Zastanawiał się mężczyzna. Nagle poderwał się z miejsca i udał się do recepcji, gdzie po niespełna dwudziestu minutach siedział z dzieckiem w samochodzie, gdzie po raz pierwszy od roku miał się zjawić w domu. Dotarłszy na miejsce, zaparkował samochód na podjeździe i razem z synem w nosidełku samochodowym w jednej ręce, a walizką w drugiej stanął na progu domu. Wszedł powoli do środka, gdzie napotkał tylko pustkę i wszechstronną ciszę. Zaniósł małego na górę. Wszedł do swojego pokoju, gdzie pierwsze co rzuciło mu się w oczy to jego nowy wygląd. Zniknęło stare małżeńskie łóżko, a na jego miejscu pojawiło się nowe, bardziej nowoczesne. U jego końca stało łóżeczko. Delikatnie położył się z synem na łóżku, kładąc go sobie na brzuchu. Mały spojrzał na tatę i delikatnie podnosząc rączkę złapał go za palca i ... zasnął. 
   W tym samym czasie do domu wróciła reszta mieszkańców, Zaskoczony Logan zauważył, zapewne jako jedyny walizki stojące w przedpokoju. Zorientował się, że wróciła jego siostra, James i mały siostrzeniec. Razem z całą bandą wbiegli na górę i pukając wbiegli do środka. Ku ich oczom ukazał się James leżący z małym chłopcem na piersi. 
- Jezus, jakie śliczne maleństwo. - Joel podeszła do Jamesa i usiadła obok niego, delikatnie przejeżdżając palcem po kręgosłupie chłopca. - Gabriella pewnie w łazience? - Dziewczyna spojrzała na brata, w tym samym czasie reszta przyjaciół podeszła przywitać się z nowym członkiem rodziny i oczywiście z odrodzonym na nowo Maslow'em. - Mamuśka gdzie jesteś? - Nawoływała Jo pukając do łazienki.
- Nie pukaj. Jej tam nie ma. - Brunet podniósł się z łóżka ciągle trzymając dziecko przy piersi. - Ona odeszła. - Spojrzał na siostrę James.
- Gdzie? - Zaskoczony Logan włączył się do rozmowy.
- Do domu. Tak mi napisała. Mamy ją zostawić. Chce zapomnieć ostatnie osiem lat życia. Zostawiła nam małego, by przypominał nam o niej. - Łzy same cisnęły się chłopakowi do oczu. Usiadł na podłodze, przytulając do piersi syna. - Mój kochany syn. - Szeptał...

 Rok później...

   Był słoneczny dzień. Na tyłach przepięknego drewnianego domu, mężczyzna bawił się z dzieckiem, które ochoczo dreptało po zielonej trawie.
 - No chodź do tatusia. Synku chodź. - Szczęśliwy tata biegał za synem. - Malutki, choć do taty. Tata ma piłeczkę. 
   Zabawa była tak beztroska, że mężczyzna nie zauważył jak z kieszeni wypadł mu telefon. Chłopiec od razu to zauważył i złapał go. James, jako że nie zauważył żadnego niebezpieczeństwa złapał chłopca i usiadł razem z nim na kocu.
- A co mój mały Gabriel ma? - Maslow zerkał co jego syn robi z telefonem. Po paru minutach ku jego oczom ukazało się zdjęcie uśmiechniętej Gabrielli w ciąży, leżącej na łóżku razem z Joel.
- Ma-ma. - Uśmiechnięty chłopiec zaskoczył swojego tatę, który dalej przyglądał się zdjęciu.
   Pewnego razu, gdy miałem może sześć, osiem lat zbiłem w oknie szybę. Przestraszony, że zaraz przyjdą rodzice i  zaczną krzyczeć uciekłem do lasu. Właśnie tam przy wielkim dębie miałem swoją kryjówkę, o której tak jak myślałem - nikt nie miał pojęcia. Po dwudziestu minutach usłyszałem kroki i dźwięk łamanych gałęzi. Skuliłem się jeszcze bardziej, przyciskając kolana do brody. Zjawił się tata. Wcale nie krzyczał, tylko uśmiechnął się do mnie z politowaniem. Uklęknął na przeciwko mnie, z kieszeni wyciągając czekoladowy batonik i plastry. Dopiero w tamtym momencie zorientowałem się, że jeden z odłamków szkła zranił mi nogę. Tata opatrzył ją i biorąc mnie za rękę zaprowadził z powrotem do domu. Na miejscu przekonał mamę, że szybę i tak miał wkrótce wymieniać z powodu jej starych ram okiennych, a także "Jakie to życie bez zbitej szyby?"  Uśmiechał się wtedy do mnie usmarowanego czekoladą. Przybiegła jeszcze Joel z małym kotkiem, którego dzień wcześniej przytaszczyła ze szkoły mówiąc "Mamusiu, ale to jest Guliwer. Mój mały synek. Nie możesz go oddać do schroniska.". I tak oto Guliwer został w naszej rodzinie, a ja zrozumiałem, jak ważne jest by wszyscy byli razem. - Rozmyślał Maslow.
- Tak synku, to mama. Chciałbyś ją zobaczyć? -James spojrzał na Gabriella. 
- Ma-ma. - Ucieszył się malec.
- Tak, mama. Chodź mały, jedziemy do mamy. - Brunet wziął na ręce chłopca, który ochoczo wymachiwał tłustymi raczkami, krzycząc ma-ma.
                                                                     
* * *

James był już na podjeździe w domu Toma - starszego brata Gabrielli. Zaparkował samochód i wysiadł z niego z Gabrielem na rękach. Stanął w drzwiach i zanim jeszcze zdążył zapukać wyszedł mu na przeciw Tomek.
- Wejdź, musimy pogadać. - Odezwał się.
Zaskoczony bezpośredniością szwagra wszedł powoli do środka. I podążając za mężczyzną usiadł w salonie. 
- Wiem, że szukasz Gabrielli. - Zaczął Tom. - To nie ja powinienem ci to powiedzieć... - Mężczyzna skierował się do szafki z której wyciągnął kopertę. - ... tylko ona. - Wręczył ją Jamesowi. 

"Zajdziesz mnie tutaj."

Głosił napis na środku kartki, gdzie na odwrocie była mapa. Maslow spojrzał na chłopaka, który tylko pokiwał głową i wyszedł z pomieszczenia zostawiając zbitego z tropu Jamesa i Gabriella szepczącego "Ma-ma". Brunet poderwał się z kanapy i po dwudziestu minutach był już na miejscu, a był nim ... cmentarz. Już wiedział, że nie będzie to szczęśliwe spotkanie. Nagle z rąk zaczął mu się wyrywać synek. Więc by nie zrobić mu krzywdy postawił go na ziemi. Gabriel, nagle zerwał się do biegu. Chodź dopiero niedawno nauczył się chodzić, był bardzo zwinny. James poderwał się nagle do biegu za chłopcem. Gdy już prawie go złapał. Ten momentalnie zatrzymał się przed jednym z nagrobków i upadł na małe kolanka kładąc na nim ręce. Maslow totalnie zaskoczony ta sceną, powoli zbliżył się do chłopca i uczynił to samo: Lewą dłoń położył na nagrobku, a prawą na sercu. Dopiero teraz spojrzał na napis na nagrobku, który mówił:

"Na zawsze pozostanę twoim Aniołem Stróżem"

Pojedyncza łza pojawiła się na policzku mężczyzny, gdy zobaczył jej roześmianą fotografię. Dopiero łza bólu pozwoliła mu zobaczyć, że od małego Gabriella rozchodzi się poświata, a miejsce gdzie znajduje się serce mężczyzny - jaśnieje. Ogarnęła go radość, gdyż zrozumiał, że ona pozostanie z nimi na zawsze.

Dziesięć lat później...
 
 Powtórzyła się ta sama scena. Jaśniejąca poświata wypełniała serce jego taty i całe jego ciało. Usłyszał jej głos: Zjawię się, kiedy będziecie na to gotowi. Pamiętaj! Bądź jego Aniołem Stróżem.

Nazywam się Gabriell Maslow.
Mam jedenaście lat.
Moja mam oddała życie, bym ja i mój tata - przeżyli.
Jestem jej za to ogromnie wdzięczny.
Teraz kończę jej misję.
Chronię tatę.
Jestem archaniołem.
Jego Aniołem Stróżem
Dziecko człowieka i archanielicy.
Nieśmiertelne. 
Poznałeś historię mojego powstania.
Zachowaj ten sekret!
A może i ty spotkasz swojego Anioła Stróża. 

* * *
I jak tam? Podoba wam się koniec? Mi baaardzo :). Pewnie się zorientowaliście, że jest to koniec...koniec części pierwszej. Teraz to zależy wyłącznie od was, czy powrócę do was z kolejną częścią po wakacjach. Piszcie w komentarzach :)
Teraz chciałabym podziękować Marcie Gadomskiej, Abbey Bieber, Myszce, Oli Maj, Pauli, Natalie, Rusher Schmidt, Mai R, BTR ♡♥ XD, Natalii Halek, Angie i wszystkim tym którzy się nie ujawnili, a czytali, a także tym wszystkim Anonimkom, którzy byli ze mną, nie zawsze to pokazując. Dziękuję także wszystkim hejterom, którzy pokazywali mi co mogę zmienić w blogu. Dziękuję im za te hejty tutaj i na innych portalach. Dziękuję wszystkim za te czternaście miesięcy. Jesteście wspaniali i niesamowici. Jedyni w swoim rodzaju, szurnięci i wyjątkowi. Jeszcze raz dziękuję! :) Oczywiście jak to zawsze bywa zachęcam do czytania i komentowania tego Epilogu. Pokażcie, że jesteście. Jeszcze raz bardzo, bardzo serdecznie wszystkim dziękuję, za tą możliwość bycia tutaj z wami. Pamiętajcie także o tym, żeby w komentarzu napisać, czy chcielibyście kolejną część, lub bym zakończyła działalność bloga, bo się do tego nie nadaję. Piszcie!

Bardzo, bardzo gorąco pozdrawiam
Wasza Alyssa :*